niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział V

Nie wiem jak to nazwać. Może jestem już taką psychopatką, że widzę ciągle mnie i Justina, który owija sobie mnie wokół palca? Nie umiem się postawić i chcę, pragnę, żebym miała mętlik w głowie.. 
 Obok mnie siedział Tyler, Mika i Jackob. Do sali weszła pielęgniarka, oznajmiła, że za trzy dni wypiszą mnie ze szpitala. Zaczęłam wiercić się na łóżku i wymachiwać rękami udając dziecko szczęścia, wszyscy wybuchnęli śmiechem. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilkę, Tyler musiał iść, znowu miał ten głupi trening. Wychodząc musnął moje usta. To nie te usta, za którymi tak szalałam, które sprawiały, że czułam się bezpieczna. Cały czas zadawałam sobie to głupie pytanie: czy ja zdradziłam ważną dla mnie osobę z Justinem ? Mika i Jackob widzieli, że coś jest nie tak. Przed nimi nie da się niczego ukryć.
- Co się stało kochanie? - spytali równocześnie.

- Nie nic.. - odpowiedziałam.
- Przecież widzę, przed nami niczego nie ukryjesz słoneczko. - Jackob puścił oczko.
- Mam ostatnio głupie sny..
- Jakie znów sny? Opowiadaj.

Nie chciałam, nie chciałam żeby wiedzieli. Próbowałam kłamać, ahahhahahha kogo ja oszukuje? Nie potrafię okłamać samej siebie a tym bardziej najważniejszych osób w moim życiu.
" Może mi w końcu ulży i im wszystko opowiem? Ale jak oni zareagują? Pomyślą, że jestem wariatką. Jak to zabrzmi? Śnił mi się Bieber, z którym ewidentnie się przelizałam, nie ma innego określenia. Zaczełam opowiadać o wszystkim. Robili coraz większe oczy, wyglądali jak dwie przestraszone wiewiórki!
- To wszystko, co przed wami ukrywałam przez dłuższy czas.
- O cholera. - powiedział pod nosem Jackob.
- Jesteś pewna, że to sny? - zapytała Mika.
W tym samym czasie do sali wszedł Justin.
- Czego? - zapytałam oschle.
- Możemy pogadać? - zapytał. Wyglądał tak słodko, nie, Nelly opanuj się.

- To my pójdziemy. - Jackob i Mika pożegnali się i wyszli.
- Czego chcesz? - musiałam, musiałam udawać, że go nienawidzę. Zagryzłam wargi, które potwornie się trzęsły.

- Chciałem Cię przeprosić.
- Przepraszałeś już milion razy. Wystarczy, wychodzę za parę dni. Zniknij z mojego życia, prosze. - zaczęłam szlochać.
- Nell.. Ale ja coś do ciebie czuję. - spuścił głowę.

- Oooo, proszę państwa? Słyszycie to? To niemożliwe! Pan Bieber wyznał miłość zwykłej dziewczynie, którą potrącił jego własny szofer i do tego wcale jej nie zna! Nie no, nadałbyś się do filmu skarbie. Proszę cię, nie ośmieszaj się. Wyjdź, nie chcę tego słuchać, to przez ciebie tu jestem i to przez ciebie wstaję oblana potem!
" ups, czy ja właśnie to powiedziałam? Czy ja właśnie uświadomiłam mu, że o nim myślę? Nelly.. coś ty zrobiła"
- Co? Co masz na myśli mówiąc, że wstajesz oblana potem?

Zaczęłam krzyczeć i mówić co się ostatnio wydarzyło, Justin patrzył na mnie takim wzrokiem, że miałam po prostu ochotę do niego podejść i go przytulić i właśnie to się stało. Wstałam z łóżka nie kończąc na niego krzyczeć, podchodziłam tak, że sam Justin się oddalał. Nikt nas nie widział i dobrze, nie chciałam żeby ktoś nas oglądał. Musiało to dziwnie wyglądać. Dziwiłam się, że przez moje wrzaski nie zbiegł się cały szpital. Patrzyłam mu prosto w oczy, te oczy, cudowne oczy, które nie dorównywały nikomu, nawet Tylerowi. Boże, oby Tyler się nie dowiedział co mam zamiar teraz zrobić. Popchnęłam Justina i przyparłam do ściany. Patrzył czule na mnie a zarazem też się dziwił.
- Nienawidzę cię, rozumiesz?! Nienawidzę! Nienawidzę za to, że jesteś takim dupkiem, który potrafi mną manipulować! Który nie daje mi spać, nie daje mi normalnie funkcjonować!
Nie mogłam się powstrzymać od łez. Justin dotknął mojej dłoni. Mimo tego nadal krzyczałam. Płakałam i wrzeszczałam, w końcu go pocałowałam, tak właśnie. Jeździłam ręką po jego plecach i nie chciałam aby to co teraz się stało dobiegło końca. Nie chciałam nawet otwierać oczu, nie chciałam żeby to był sen. Justin złapał mnie w pasie i delikatnie podniósł. Trzymałam się go najmocniej jak umiałam, nigdy nie czułam takiego pociągu jak to niego. Nie obchodził mnie ani świat ani szpital ani to, że miałam Tylera. Nasze usta oderwały się od siebie i zaczęliśmy głośno i szybko oddychać. Usiedliśmy na łóżku. Nie chciałam na niego patrzeć, bałam się, chociaż sama nie wiem czemu. Bo było tak potężne uczucie, które w żaden sposób nie pozwalało mi na niego spojrzeć. Przytuliłam się do niego i oparłam głowę na jego klatce piersiowej

- Aż tak mnie nienawidzisz? - Justin  zapytał troskliwie odgarniając włosy z mojego czerwonego policzka.
- Justin.. ja nie powinnam.. Ja...
- Ciii.. nie musisz, wiem, że nie powinnaś. 
W końcu na niego spojrzałam, a raczej na jego usta, które były takie cudowne. Zbliżyłam się jeszcze raz. Musnęłam je, przez co Justin to odwzajemnił. Pocałunek dłużył się i dłużył. Nagle usłyszałam chrząknięcie, znane mi bardzo, męskie , ale raczej to nie był   Jackob ani tata.  _____________________________________________________________________________
Następny rozdział :3 miłego czytania.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział IV



Ten chłopak.. To był Justin. Był taki smutny i przygnębiony jak wtedy, w tym śnie! Patrzył mi prosto w oczy. Poczułam zimno, odwróciłam wzrok i spojrzałam na Tylera. Miał łzy w oczach. Czułam, że po wyjściu i Justina i Tylera ze szpitala rozpęta się wielka bójka. Leżałam cała połamana i posiniaczona. Mama nawet na mnie nie chciała spojrzeć, wtuliła się w ojca i płakała. Caroline podbiegła do mnie.
- Nelly ! Nie umrzesz prawda? Powiedz, proszę. Możesz sobie wziąć Justina Biebera, pozwalam ci ale nie odchodź!
- Ale Caro, ja zostaję, nigdzie się nie wybieram. - zaśmiałam się.
Wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie. No to palnęłam.. Mama w końcu odwróciła się w moją stronę i podeszła. Złapała moją ledwo ruszającą się dłoń i mocno trzymała.
- Nelly, bałam się o ciebie.. Gdybyś..
- Mamo nie kończ, żyję i to jest najważniejsze. - przerwałam jej.
- Zostawmy ją może, co? Zmęczona pewnie jest. - powiedział Jackob. Wyszli wszyscy prócz.. Justina.
- Przepraszam.. Ja.. Kierowca nie patrzył na drogę.. - tyle tylko mógł z siebie wydobyć.
- Justin, w ogóle, panie Justin, nie mam ochoty rozmawiać z kimś takim jak ty. Nie znam cię i nie chcę poznawać. Twój kierowca widocznie powinien zostać wylany. - uśmiechnęłam się krzywo. - Widzisz te drzwi? Czekają aż w końcu przez nie przejdziesz i już nie wrócisz.. Do zobaczenia, nigdy.
- Ale..
- Idź już. - odwróciłam głowę w stronę okna. Mała łza poleciała mi po policzku. Tak, nienawidziłam go, z całego serca. Wyszedł, cały czas się nie odwracałam.
***
Do sali wbiegła Mika, uśmiechnięta od ucha do ucha. Wydawało się nawet, jakbym wcale nie leżała na łóżku szpitalnym tylko na własnym i we własnym domu.
- Witam cię kochanie! - musnęła mój policzek.
- Heej. - wymruczałam.
- Słyszałam, jak odtrąciłaś samą gwiazdę Justina Biebera. Nie wierzę, że to zrobiłaś!
- A miałam jakiś wybór? Przepraszam bardzo, ale to jego jebana limuzyna mnie potrąciła i połamała mi wszystkie kości, więc jak miałam go nie odtrącić? Może jeszcze chciał mi śniadanie szpitalne podawać?! - wrzeszczałam tak głośno, że aż wystraszona pielęgniarka weszła i zapytała czy wszystko w porządku.
- Tak, wszystko ok. - odpowiedziałam zimno.
- Kochanie, nie gniewaj się, że zaczęłam o nim temat. Nie chciałam, po prostu on chyba chcę ci jakoś pomóc.
- Nie potrzebuję jego pomocy, sama widzisz, mam obok siebie moją rodzinę, chłopaka, przyjaciół. Wystarczy, nie sądzisz?
- Oj Nell.. - przytuliła mnie mocno.
 Z Miką spędziłam cały wieczór, moja pielęgniarka przyniosła nam kolacje. Jak zwykle, całą zjadła moja najukochańsza przyjaciółka. Siedziałyśmy tak jeszcze chwile, Mika poszła. A ja usnęłam.. 
Sen, ten głupi, beznadziejny sen..
                                        ***
Śnił mi się Bieberek, ta głupia gwiazdeczka popu. Widziałam go, zbliżał się. Stał teraz naprzeciwko mnie, podniósł rękę i opuszkami palców dotknął mojego rozgrzanego policzka. Jego twarz była coraz bliżej mojej i coraz bliżej, i bliżej, i bliżej, aż nasze usta się dotknęły. Przybliżył się jeszcze bardziej i odwrócił mnie plecami do siebie, teraz całował moją szyję, poczułam dreszcze. Zamknęłam oczy i słuchałam jak oddycha. Nagle otworzyłam oczy i zobaczyłam białe światła, usłyszałam pisk opon. Nagle się obudziłam  z piskiem, cała oblana potem, trzęsłam się i to cholernie, szybko oddychałam, była 6 rano. Do sali wbiegł Justin.
- Justin.. Nie chcesz chyba mieć kłopotów, proszę zostaw mnie, poradzę sobie sama.
- Ale Nelly, ja muszę ci pomóc, ja wiem, że to też moja wina i nie przyszedłem tu tylko dlatego, że mam cię na sumieniu, chodzi o to…
Do sali wbiegła uradowana Caroline z misiem.
- Oooo ! Znowu widzę Justina Biebera! Ale super ! – skakała i się śmiała.
- Caroline, nie jesteśmy tu sami, są inni pacjenci, którzy potrzebują spokoju zwierzaku!
- No dobra no. – jej minka wyglądała naprawdę śmiesznie. – Idę coś zjeść, chcecie coś? – oczywiście na początku popatrzyła się na Justina.
- Nie, dzięki. – Justin uśmiechnął się do Caro tak, że mała o mało co nie zemdlała.
- To na czym skończyliśmy? – popatrzył teraz na mnie swoimi czekoladowymi, pięknymi oczami.
- Na tym, że powinieneś już iść. Wiem, że chcesz mi pomóc ale ja… - nagle przybliżył się i stało się.. Poczułam ten smak, smak jego ust. Krótki, ale cudowny pocałunek. Nelly! Opamiętaj się, ty masz chłopaka, i właśnie go zdradzasz z Justinem Bieberem! Oby to był sen, oby to był sen!



_____________________________________________________________________________
Przepraszamy, że tak późno :c Niestety brak czasu, brak weny, mnóstwo nauki. Nadrobimy to :*

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział III



Sobota, dzień koncertu. O 19 zobaczę tą żenującą gwiazdeczkę, Justinek.. taaa, cieszę się jak żadna inna Bieleb.. coś tam. Mika już dobija się do mnie od godziny 12. Caroline nie śpi od 6 i lata po całym domu jak oparzona. Mama romansuje z tatkiem, którego od wczoraj nie lubię za to, że mamy miejsca przy samiutkiej scenie.. Ale wstyd. Ubrałam jakieś leginsy w renifery i szeroką bluzkę Tylera, którą ostatnio zostawił. Zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie, SAMA, ponieważ tym razem to moja rodzina nie miała czasu. Jeszcze tylko 6 godzin i będę sterczeć pomiędzy podnieconymi fankami.
- Mamoo ! No mamo ! MAMOOO ! - darłam się z dobre 5 minut.
- No co córeczko? - odpowiedziała w końcu mamuśka.
- David podarł mi pracę na chemię ! - zaczęłam wrzeszczeć na cały dom. David patrzył tylko tym słodkim i żałosnym wzrokiem na mamę, a ona oczywiście mu odpuściła, no świetnie.
- Oj marudzisz kochanie, napiszesz drugą.
Jak zwykle, ciągle to samo. Poszłam zła do swojego pokoju. Włączyłam laptopa i weszłam na fejsa. Łoo, 100 powiadomień. W tym większość o tym, że odbędzie się koncert JB. Jezu, rzygam już tym. Popisałam trochę z ludźmi i Tylerem, który trochę się wściekł za to, że idę na ten koncert. No ale to nie moja wina. Spojrzałam na zegarek, była już 17. Mika już się pewnie zbiera do mnie. Poszłam się trochę odświeżyć na balkon. Ta, no to witaj Bieberku. Poszłam do łazienki zrobiłam sobie cienkie kreski i poszłam poszukać jakichś ciuszków. W oko wpadła mi czarna bokserka i nowo zakupiony sweterek w paski, do tego rurki i byłam gotowa. Zeszłam na dół i poszłam do salonu. Zaczęłam się masakrycznie śmiać. Caroline hhahahhahahha była ubrana cała na fioletowo, miała jakiś kapelusik z napisem " I love JB " do tego bluzka z jego podobizną. No nie wierzę, ale wiocha.
- Ahhahahahah, boże Caro, co to ma być?! - nie mogłam wytrzymać i rzuciłam się na sofę, łapiąc się za brzuch.
- Nie widać? W porównaniu do Ciebie widać, że jestem jego fanką i to mnie weźmie do One less lonely girl! Zobaczysz! - wybuchnęła.
- Do czego cię weźmie? - popatrzyłam na nią krzywo.
- To ty nie wiesz? Justin śpiewając tą piosenkę wybiera jakąś dziewczynę, ona siada na krześle i on dla niej śpiewa! - skakała jak małpa przed oczami.
- Żałosne. - mruknęłam.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Mika, no nie następna! Ale ona przynajmniej wyglądała jak cywilizowany człowiek. Miała tylko bluzę z jego ryjem na plecach.
- Czeeeść ! Gotowa? - zapytała podekscytowana Mika.
- No a nie widać? - mruknęłam.
- Tak idziesz? Dziewczyno!  W ogóle się nie wyróżnisz. Fanki cię zmiażdżą.
- Lepiej dla mnie.
No to jedziemy. Caroline włączyła radio. No błagam! Wystarczy, że będę przez 4 godziny stała i słuchała tego piania. Mika wzięła aparat, więc może to mi poprawi humor. Już w oddali słyszałam piski i jakiś tandetny zespół, który grał przed wielkim występem gwiazdy.
- No, jesteśmy na miejscu słoneczka ! - odparł tato.
- Kocham cię tato ! - rzekła Caro i już chciała biec pod scenę.
- Pilnuj jej Nell, bo nie powiem, ale jest tu sporo ludzi.
- Ta, nie dziwne. Przecież to Bieberek.
- Trzymajcie się, pa! - odrzekł i odjechał.
Szłyśmy w stronę sceny. Chciałam z tamtąd uciec. Niestety, moja siostrzyczka szalała jak głupia. Mika w sumie też nie ukrywała szczęścia.
- Ej no, Nelli, uśmiechnij się w końcu! - popatrzyła na mnie Mika i zaczęła rozśmieszać.
- No już ok ok. - uśmiechnęłam się.
Jeszcze 5 minut i koncert się w końcu zacznie. Stanęłyśmy przy scenie. Odwróciłam się, by zobaczyć czy nie ma kogoś znajomego. Przeleciałam po twarzach, Bella.. jeszcze jej tu brakowało.
Nagle zrobiło się ciemno i usłyszałam tylko piski fanek. Scena się zaświeciła i zobaczyłam wielką gwiazdkę. Zaczął od " As long as you love me". Jezu jak ja go nienawidzę - pomyślałam. Przez połowę koncertu ciągle się na mnie patrzył, jak jakiś pedofil! Przybliżył się trochę, te oczy... chwila.. czekoladowe, fioletowa bluza, o kurwa! To on! To on był w tym śnie, pf, a raczej koszmarze. Odwróciłam głowę, żeby nie patrzeć na te piękne oczy, boże Nell co ty gadasz,  przecież te oczy są okropne! Zrobili przerwę, Mika wrzeszczała mi cały czas do ucha, Caroline skakała jak zwierzę. Boże, z kim ja żyję. Poszłam się napić. Kupiłam sobie colę i stanęłam przodem do plaży. Nagle ktoś mnie dotknął, trochę wystraszona odwróciłam głowę, uf, to była tylko Bella.
- A ty tu czego? Justin jest mój kochana! - zaczęła krzyczeć i przy okazji pluć.
- Soraski, ale ja tu nie przyszłam podniecać się tym waszym Bieberkiem, przyszłam z siostrą i Miką, więc z dala ode mnie.
- Ta, już to widzę. - fuknęła i odeszła.
Przerwa się skończyła i musiałam wrócić.. A chciałam już odejść. Justin zaczął śpiewać " One less lonely girl". Uwaga, uwaga, pan Bieber bierze jedną fankę na scenę, fascynujące. Ochroniarze zaczęli iść w moją i Miki stronę, oby nie mnie, oby nie mnie. wzięli Mikę uf. Podniecona przyjaciółka stała jak wryta. Usiadła na krześle i w ogóle nie mrugała, patrzyła na Justinka z wywijającymi rękami przed nią. Pod koniec piosenki dostała buziaka w policzek, a Bieber uciekł. No to teraz Mika nie da mi spokoju. Zeszła ze sceny z bukietem róż, cała w skowronkach. Boże, czego ja?!
- Nie wierzę... - Mika stała jak słup.
- Dobra wracamy? Dla twojej świadomości koncert już się skończył Mika.
- Serio?! Ej Nell ja z Caro idziemy jeszcze do kibelka.
-No ok, ja już idę na przystanek.
Mój tato nie mógł po nas przyjechać, ważne sprawy i w ogóle. Szłam pomiędzy rozgrzanymi fankami, które zdawały sobie nawzajem relacje. Zaczęła jechać limuzyna. Czarna, długa i elegancka. Czyżby Bieberek? Nie myliłam się. Chciałam przejść przez pasy, ale limuzyna była zbyt blisko. Czekałam aż w końcu przejedzie. Nagle ktoś popchnął mnie na jezdnie. Usłyszałam pisk opon, przeturlałam się obijając wszystkie części ciała. Leżałam cała we krwi pod oponą samochodu. Poczułam ogromny ból. Przeszywał całe moje ciało, od stóp do głów. Wszyscy zebrali się wokół mnie, widziałam tylko zamazany obraz, fioletowa bluza.. chłopak wybiegł z limuzyny i zaczął mnie lekko podnosić. Krzyczał, aby zadzwonić na pogotowie. Obraz był coraz bardziej rozmazany i szary, nic nie słyszałam prócz spowalnianego bicia serca.

                                      ***
Obudziłam się, nie otwierałam oczu. Było jakoś biało. Leżałam w łóżku, ale to nie było moje łóżko. To było… szpitalne łóżko. Jestem w szpitalu?! Co jest? Dotknęłam swojej głowy. Bandaże? Co to ma być? Zaraz, Nelly przypomnij sobie co stało się wczoraj.. Limuzyna, popchnięcie jakiegoś nieznajomego, białe światła, ból. Otworzyłam w końcu oczy, wszystko było jeszcze zamazane. Zobaczyłam kilka postaci. Przyjrzałam się i zobaczyłam mamę, tatę, Mikę, rodzeństwo, Jackoba, na łóżku siedział Tyler, a w drzwiach ktoś jeszcze.. hmm.. nie wiem kto to.. wygląda dziwnie znanie. 



_________________________________________________________________________
No i rozdział trzeci :) Jakoś ten nam się najbardziej podoba. Miłego czytania:*